Nie mamy w zwyczaju przejeżdżać obok jakiegoś kraju bez wstąpienia choć na krótką wizytę. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że Paragwaj nie trafi na listę najciekawszych odwiedzonych przez nas miejsc, ale zignorowaliśmy je. I wiecie co? Mimo, że faktycznie nic konkretnego nas tu nie zachwyciło, nie żałujemy. Przynajmniej przekonaliśmy się o tym na własne oczy.
Droga do Asunción
Przejechaliśmy autostopem 700-kilometrową trasę z Ciudad del Este (przy granicy brazylijskiej), przez Asunción, do Encarnación, gdzie planowaliśmy ponownie wjechać do Argentyny. W pierwszym z tych miast nie widzieliśmy żadnej z dwóch atrakcji, czyli ani tamy Itaipu, ani wodospadu Saltos del Monday. Dziś bijemy się w pierś, ale wtedy byliśmy naprawdę wykończeni upałem, tłumem na ulicach i szukaniem bankomatu, który bez horrendalnej prowizji wyda nam paragwajskie guarani.
Wyjechaliśmy komunikacją miejską na obrzeża, skąd złapaliśmy na stopa… autobus długodystansowy. Kierowca zauważył nasz karton z napisem “Asunción” i postanowił się zatrzymać. Na pytanie o cenę biletu machnął tylko ręką i powiedział, że mamy się tym nie przejmować! Już wtedy przekonaliśmy się, że przesympatyczni mieszkańcy to największy atut Paragwaju.
Tu zdjęcie z trasy, żeby nie było, że nie dokumentujemy tej podróży ;)
Najbardziej nieturystyczna stolica świata?
Przepraszamy za oczywiste wyolbrzymienie. Wiadomo, że nie widzieliśmy WSZYSTKICH stolic świata, ale z tych 27, które mieliśmy okazję odwiedzić, tu faktycznie spotkaliśmy najmniej turystów. Być może dobrze się maskowali, ale minęliśmy dosłownie 3 osoby wyglądające na przybyszów zza granicy.
Przykry fakt jest taki, że Asunción nie leży na żadnej popularnej trasie turystycznej. Tu trzeba przyjechać specjalnie, a ograniczony czas w Ameryce Południowej z pewnością można spożytkować znacznie ciekawiej. My jednak lubimy schodzić z utartych szlaków, a do tego nigdzie nam się nie spieszy. Po prostu chłoniemy ten kontynent kawałek po kawałku i nie szkoda nam dni również na miejsca mało porywające, ale za to autentyczne.
Zwiedzanie Asunción
Zatrzymaliśmy się w mieście na 3 dni, z czego przez okrągłą dobę nie oddaliliśmy się od hostelu dalej niż do supermarketu, bo po miesiącu podróży bardzo potrzebowaliśmy dnia lenistwa.
Pozostały czas wykorzystaliśmy na szwendanie się od zabytku do zabytku, z przerwami w cieniu, bo termometry uparcie wskazywały prawie 40°C.
Katedra i Panteon Narodowy
Wymieniamy je razem, bo znajdują się blisko siebie i nie mamy o nich zbyt wiele do powiedzenia – oba okazały się zamknięte, więc widzieliśme je tylko z zewnątrz. Katedra to ładny, neoklasyczny, niewyróżniający się niczym szczególnym kościół. W Panteonie spoczywają paragwajscy bohaterowie, w tym pierwszy prezydent. Budowla przypomina swoje odpowiedniki z Rzymu i Paryż tylko z nazwy.
Playa de la Costanera
Do morza stąd daleko, plażować można za to nad odchodzącą od rzeki Paragwaj zatoką. Czystość wody pozostawia najwyraźniej wiele do życzenia, bo nie widzieliśmy, bo ktokolwiek się tu kąpał, ale sama Playa de la Costanera jest naprawdę sympatycznym miejscem na spacer lub odpoczynek.
Palacio de los López
Paragwajski pałac prezydencki to chyba najbardziej fotogeniczny budynek w tym absolutnie niefotogenicznym mieście. Czy tylko nam wydaje się, że łososiowy róż ociepla wizerunek głowy państwa?
Loma San Jerónimo
W myśl zasady “najlepsze na koniec”, zwiedzanie Asunción zwieńczył spacer po Loma San Jerónimo. Biedni mieszkańcy tej przyległej do centrum dzielnicy postanowili przyciągnąć do siebie choć trochę turystów, poprzez zmianę murów, fasad budynków, a nawet schodów w kolorowe dzieła sztuki. Projekt naprawdę zrobił na nas wrażenie, szczególnie, że mogliśmy cieszyć się street artem bez turystów wokół.
Stolica Paragwaju nie rzuca może na kolana, ale przesadą byłoby stwierdzenie, że nie ma tu nic ciekawego. Gdyby miasto leżało bardziej “po drodze”, na pewno przyciągało by więcej podróżników. Z drugiej strony, straciłoby pewnie wtedy część swojej miłej zwyczajności na rzecz turystycznej szopki… Życzymy w każdym razie Asunción wszystkiego najlepszego.
Informacje praktyczne
- Główny dworzec autobusowy otaczają bardzo tanie hotele i hospodajes, czyli pensjonaty. Ceny są bardzo przystępne – zapłaciliśmy za dwuosobowy pokój 60 PYG
- Uliczne jedzenie nie jest zbyt różnorodne, ale za to pożywne. Sprzedawcy oferują głównie szaszłyki/żeberka z grilla, empanadas (takie duże, nadziewane pierogi) i chipas (pieczywo z manioku i sera)
- W rozbudowanej sieci autobusów miejskich można się połapać tylko dzięki aplikacji moovit. Nie polecamy pytać przechodniów. Wszyscy chętnie wskazują drogę, bez względu na to, czy mają jakiekolwiek pojęcie o poprawnym kierunku (podobno to stereotypowa przypadłość Latynosów)