W czasie dwóch miesięcy w Paragwaju niewiele rzeczy nas zachwyciło, za to sporo zdziwiło. To pierwszy pozaeuropejski kraj, w którym przyszło nam spędzić wspólnie tak dużo czasu, więc z tym większym zaciekawieniem obserwujemy tutejszą rzeczywistość (oczywiście w miarę ograniczonych przez pandemię możliwości).
1. Dwujęzyczność
Przed przyjazdem wiedzieliśmy z Wikipedii, że tutejszym językiem urzędowym jest, obok hiszpańskiego, guarani. Skalę jego znajomości odkryliśmy jednak dopiero na miejscu, dopytując o to Paragwajczyków. Guarani posługują się nie tylko osoby pochodzenia indiańskiego i mieszanego, ale również potomkowie imigrantów. Łącznie to 90% ludności! Żeby nie było wątpliwości – pozostała część używa po prostu innych rdzennych języków, bo znajomość hiszpańskiego wynosi ok. 87%.
2. Yerba mate niczym woda
Zapowiedź tego zjawiska mieliśmy już w argentyńskiej prowincji Misiones, jednak nie na darmo yerba mate nazywa się oficjalnie “ostrokrzew paragwajski”. Mieszkańcy kraju zdają się pić napar z tej rośliny od świtu do nocy. Dosłownie wszędzie nosi się tu ze sobą termos, który umożliwia systematyczne zalewanie kolejnych porcji. Bardzo popularna jest mate przygotowana na zimno, czyli tereré. Rząd gorąco apeluje, by w czasie epidemii koronawirusa zrezygnować ze zwyczaju podawania napoju z rąk do rąk i picia przez wspólną bombillę (metalową rurkę zakończoną sitkiem).
3. Sopa paraguaya
Do tutejszych narodowych potraw należy sopa paraguaya. Zadziwia w niej to, że zupą [hiszp. sopa] jest wyłącznie z nazwy. W rzeczywistości to coś w rodzaju gąbczastej zapiekanki z mąki kukurydzianej, jajek, mleka, cebuli i sera. Skąd zatem ta zupa? Według legendy, danie “wynalazł” przypadkiem kucharz, który z wymienionych składników faktycznie chciał przygotować danie w formie płynnej, ale zdecydowanie przesadził z mąką.
4. Nadprodukcja folii
Tu bardzo negatywne zaskoczenie dla takich gringos jak my. Kultura ograniczania plastiku ewidentnie nie dotarła do paragwajskich sklepów. Jeżeli zawczasu nie zaprotestujesz, obsługa na 100% zapakuje Twoje zakupy do reklamówki. Rekord pod tym względem pobiła sprzedawczyni, która zaoferowała nam foliową torebkę przy zakupie pojedynczego artykułu, którym były… orzeszki na wagę w foliowej torebce.
5. Dysproporcje w cenach produktów
Przyjechaliśmy do Paragwaju z nastawieniem, że będzie tu naprawdę tanio, bez porównania z Brazylią. Nie wiem, gdzie robili zakupy autorzy tych opinii, ale my w obu krajach wydawaliśmy na jedzenie mniej więcej tyle samo. Rzeczywiście niektóre artykuły spożywcze mają przyjemne ceny. Można sporo zaoszczędzić kupując takie produkty jak mąka, ryż, makaron czy kukurydza na wagę. Płatki śniadaniowe, czekoladę, zdarzało nam się kupować taniej w takich krajach jak Wielka Brytania czy Francja, a markowe produkty importowane typu nutella kosztują nawet 4x więcej niż w Polsce.
6. Everyday Is Christmas
Ogromne choinki na rondach? Łańcuchy z dzwoneczkami nad wejściem? Zawieszki-renifery na drzwiach? Wszystko to widzieliśmy w Paragwaju w kwietniu i nie mamy wątpliwości, że sytuacja pozostaje bez zmian przez cały rok. Spytaliśmy o to kierowcę, który podwiózł nas do Encarnación i otrzymaliśmy oczywistą odpowiedź, że nie ma sensu zdejmować dekoracji, skoro za kilka miesięcy znów trzeba by zawieszać. Cóż, Paragwajczykom zdecydowanie nie można odmówić wysokiego poziomu chillu.
7. Wygodne spanie
Płacąc 16 zł za nocleg, nie ma sensu narzekać na brudne ściany z odchodzącą farbą, przedpotopowe meble czy brak okna. Zaskoczyło nas natomiast, że bez względu na standard pozostałej części pokoju, we wszystkich miejscach, w których mieliśmy okazję spać, były naprawdę wyjątkowo wygodne materace. Trudno powiedzieć, dlaczego właściciele inwestują akurat w ten element wyposażenia, ale nam to odpowiada, bo nie ma to jak dobre spanko po aktywnym dniu.